piątek, 6 maja 2016

Historia EURO - Jugosławia 1976

Cztery mecze – cztery dogrywki, po raz pierwszy rzuty karne w finałach Mistrzostw Europy i legendarny lob Panenki – oto historia Mistrzostw Europy Jugosławia 1976.

ORGANIZACJA
Piąty turniej o Mistrzostwo Europy zorganizowała Jugosławia, srebrny medalista PEN z 1960 i 1968 roku. Półfinały, mecz o trzecie miejsce i finał rozegrano na dwóch stadionach – w Belgradzie i Zagrzebiu. Turniej piłkarski był w Jugosławii organizowany po raz pierwszy. Kolejną dużą imprezą sportową rozgrywaną w tym kraju były Zimowe Igrzyska Olimpijskie z 1984 roku.

ACH, CI HOLENDRZY
Polacy trafili do bardzo trudnej grupy, z wicemistrzami świata Holendrami, Włochami i Finlandią. Pierwszy mecz po udanych dla naszej reprezentacji Mistrzostwach Świata graliśmy z najsłabszymi w grupie Finami. Szybko, bo już w trzeciej minucie straciliśmy bramkę, ale odpowiedzieliśmy trafieniami Szarmacha i Laty. W rewanżu na Stadionie Warty w Poznaniu wygraliśmy 3-0. Kolejny rywal – Włosi, to już zupełnie inny, trudniejszy przeciwnik. W obydwu spotkaniach z tym rywalem padły bezbramkowe remisy. Chyba najlepszy mecz w wykonaniu biało – czerwonych odbył się 10 września 1975 roku na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Na oczach ponad 70 tysięcy kibiców pokonaliśmy wicemistrzów świata Holendrów aż 4-1, a mogliśmy strzelić im jeszcze więcej bramek. Niestety w rewanżu przegraliśmy 0-3, i z jedną porażką nie udało się awansować do ćwierćfinałów EURO. Naszą grupę wygrali Holendrzy, choć mieli tyle samo punktów, co my. O awansie zadecydował lepszy bilans bramkowy. Później Pomarańczowi pokonali w dwumeczu Belgię aż 7-1 i było wiadome, że zagrają o Puchar Delauneya.

Dalsza część tutaj

niedziela, 1 maja 2016

Trenerzy przed finałem Pucharu Polski

Trenerzy Lecha i Legii wypowiedzieli się przed jutrzejszym finałem Pucharu Polski.
Stanisław Czerczesow – Legia Warszawa:
„Dziś mamy święto 1-wszego maja, jutro będzie święto drużyny i kibiców. Warszawa musi być zjednoczona i wtedy wszystko będzie w porządku. Nie odczuwam stresu związanego ze stuleciem Legii. Gdyby w tym roku było 97-lecie, to czy oczekiwania nie byłyby takie same? Legia ma wygrywać. Za chwilę mamy trening, będzie czas, by jeszcze przemyśleć kilka rzeczy. Rozegraliśmy z Lechem kilka meczów w tym sezonie, żaden z tych meczów nie był do siebie podobny. Spodziewam się, że w Lechu zagra kilku piłkarzy, którzy wcześniej przeciwko nam nie grali. Czeka nas trudny mecz. Urzędujący mistrz Polski zagra ze zdobywcą Pucharu Polski. To mówi samo za siebie.”
Jan Urban – Lech Poznań:
” To wspaniała sprawa być tutaj. Wiele drużyn chciałoby zagrać na Stadionie Narodowym. Duże słowa uznania dla PZPN, bo od czasu, gdy organizuje finał w tym miejscu, zainteresowanie pucharem bardzo wzrosło. Chcemy zagrać jak najlepiej i zdobyć to trofeum. W ostatnim czasie naprawdę nieźle gramy w piłkę, ale mamy trudność ze strzelaniem bramek. Tego nie ukryjemy przed nikim. Musimy się poprawić w tej kwestii by myśleć o korzystnym wyniku. Decydująca dla wyniku będzie sfera mentalna, a nie taktyka. Te drużyny znają się bardzo dobrze, od poprzedniego finału rywalizowały sześć czy siedem razy. Ciężko będzie zaskoczyć przeciwnika, zdecyduje więc zimna krew i wykorzystanie swoich sytuacji. Jestem przekonany, że jeżeli wygramy trzy mecze w Ekstraklasie, to awansujemy do pucharów drogą ligową. Na razie czeka nas wyjątkowy mecz z Legią, tabela ligowa nie będzie miała żadnego wpływu na grę w poniedziałek.”
ŹRÓDŁO: http://naafere.pl/trenerzy-finalem-pucharu-polski/

Ekstraklasa – podsumowanie 34 kolejki (grupa spadkowa)

Właśnie skończyła się czwarta kolejka Ekstraklasy po podziale punktów. Zapraszamy do przeczytania podsumowania tej kolejki grupy spadkowej.
Górnik Zabrze 2-1 Śląsk Wrocław (Cerimagić 17, Steblecki 90 – Biliński 84)
Zabrzanie wreszcie opuścili strefę spadkową. Gospodarze musieli wygrać, Śląsk ma bezpieczne miejsce, z małymi szansami na spadek. Faworyt (czyli Śląsk) zaczął spotkanie z przytupem. Ale to Górnik pierwszy zdobył bramkę. W 17 minucie młody Bośniak Armin Cerimagić mocnym strzałem przy słupku pokonał bezradnego Mateusza Abramowicza. Goście próbowali wyrównać, udało się to dopiero Kamilowi Bilińskiemu. Warto dodać, że zaledwie 7 minut przed zdobyciem bramki pojawił się na murawie zmieniając Tomasza Hołotę. W doliczonym czasie gry również zawodnik rezerwowy zdobył bramkę. Sebastian Steblecki w doliczonym czasie gry zdecydował się na solową akcję, po rykoszecie od obrońcy przeciwnika Piotra Celebana piłka przelobowała golkipera Śląska. Trafienie Stebleckiego nie tylko zagwarantowało 3 punkty, ale też długo oczekiwane opuszczenie strefy spadkowej.
Termalica Bruk-Bet Nieciecza 0-2 Górnik Łęczna (Pitry 31, Świerczok 88)
Górnik po raz pierwszy od lutego zgarnął komplet punktów, i to na wyjeździe. Gospodarze od początku narzucili swój styl gry, byli częściej przy piłce i wymieniali dużo podań. Ale to była ich jedyna przewaga w tym spotkaniu. Goście wykorzystali swoją szansę po pół godzinie gry, gdy do siatki Sebastiana Nowaka trafił Przemysław Pitry. Po strzelonej bramce musieli się bronić przed atakami drużyny przeciwnej, ale nikomu nie udało się pokonać dobrze dysponowanego golkipera gości Sergiusza Prusaka, potem Silvio Rodicia (który wszedł na boisko w 69 minucie). W końcówce obrońcom Słoni uciekł Jakub Świerczok i podwyższył na 2-0.
Korona Kielce 3-2 Wisła Kraków (Cabrera 12, Wierchowcow 18, Pilipczuk 65 – Paweł Brożek 63 i 90)
Jedno z najlepszych spotkań Korony w tym sezonie. Na własnym terenie jeszcze nie przegrali w tym roku. Nie pokonała ich nawet rewelacja rundy wiosennej. Koroniarze już w 12 minucie wyszli na prowadzenie po trafieniu Airama Cabrery. Sędzia nie powinien uznać tej bramki, bo Hiszpan był na spalonym. Chwilę później po golu Dimitrija Wierchowcowa było 2-0. Po przerwie trener Wisły Dariusz Wdowczyk wpuścił na boisko Pawła Brożka, który zdobył kontaktową bramkę, ale nadzieje Wiślaków na zwycięstwo pokrzyżował dwie minuty później Serhij Pilipczuk. Ukraiński pomocnik miał udział przy każdej zdobytej przez Koronę bramce. Asystował przy trafieniu Cabrery, Wierchowcow zdobył bramkę po odbitej piłce po strzale właśnie Pilipczuka. Rozmiary porażki w doliczonym czasie gry zmniejszył Paweł Brożek, który w tym sezonie ma na koncie 12 trafień.
Jagiellonia Białystok 3-2 Podbeskidzie Bielsko-Biała (Szymonowicz 32, Vasilliev 80, Romańczuk 90 – Mójta 16 (karny), Szczepaniak 74)
Podbeskidzie miało grać w grupie mistrzowskiej, a jest najsłabszą drużyną grupy spadkowej. Jagiellonia robi krok w przód, zajmuje trzecie miejsce w tabeli, za Wisłą i Koroną. Pierwsza bramka padła w 16 minucie. Taras Romańczuk sfaulował w polu karnym Jozefa Piacka, a jedenastkę pewnie wykorzystał Adam Mójta. Kwadrans później wyrównał Dawid Szymonowicz wyskoczył najwyżej do dośrodkowania z rzutu rożnego Piotra Tomasika i skierował głową futbolówkę do siatki. Jaga stwarzała kolejne sytuacje, ale reprezentant Litwy Emiljus Zubas nie dał się pokonać. W 74 minucie Mateusz Szczepaniak wyprowadził Górali na prowadzenie, ale zaledwie 5 minut później do wyrównania doprowadził Konstantin Vassiliev. Gdy zdawało się, że drużyny podzielą się punktami, Karol Świderski dograł piętą do Romańczuka, który przymierzył idealnie, pokonując litewskiego bramkarza.
ŹRODŁO: http://naafere.pl/ekstraklasa-podsumowanie-34-kolejki-grupa-spadkowa/

Ekstraklasa – podsumowanie 34 kolejki (grupa mistrzowska)

Właśnie skończyła się czwarta kolejka Ekstraklasy po podziale punktów. Zapraszamy do przeczytania podsumowania tej kolejki grupy mistrzowskiej.
Zagłębie Lubin 2-0 Legia Warszawa (Tosik 12, Piątek 44)
Jeszcze podczas trwania rundy zasadniczej Legia pokonała Miedziowych 2-1. Zapowiadało się na hit. Zagłębie już na początku po strzale Arkadiusza Woźniaka mogło prowadzić, ale piłka przez niego kopnięta trafiła w poprzeczkę. W 12 minucie spotkania po dośrodkowaniu z rzutu rożnego wynik spotkania otworzył Jakub Tosik. Stracony gol nie pobudził Legii, gospodarze stwarzali akcję za akcją pod bramką Arkadiusza Malarza. Przed przerwą na 2-0 podwyższył Krzysztof Piątek, który trafił po raz trzeci z rzędu w meczach z Legią. Wojskowi obudzili się dopiero po przerwie, ale żaden z podopiecznych Stanisława Czerczesowa nie zdołał pokonać Martina Polacka.
Lech Poznań 0-0 Lechia Gdańsk
Mistrz Polski zmarnował szansę na awans do europejskich pucharów. Mimo, że po raz kolejny dominowali na boisku, nie potrafili tego udokumentować bramką. Obie drużyny aspirują do gry na europejskich boiskach w przyszłym sezonie. Już w 10 minucie Sławek Peszko mógł pokonać Jasmina Buricia z rzutu wolnego, ale bośniacki bramkarz popisał się znakomitą interwencją. Do końca pierwszej części spotkania dominował Mistrz Polski. W 57 minucie piłka znalazła się w siatce, ale gola Karola Linettego sędzia nie uznał, bo ta bramka padła ze spalonego. W ciekawej końcówce po ręce Tetteha w polu karnym gracze Lechii domagali się rzutu karnego, ale gwizdek Jarosława Przybyła milczał.
Ruch Chorzów 0-1 Cracovia (Covilo 4)
Obie drużyny w poprzedniej kolejce zostały skarcone przez swoich rywali, Ruch przegrał z Zagłębiem 1:4, a Cracovia z Legią 0:4. Cracovia już od pierwszego gwizdka zaczęła atakować pod bramką Matusa Putnocky’ego. Już w 4 minucie wyszli na prowadzenie po golu Miroslava Covilo. Serb wykorzystał centrę w pole karne od Mateusza Cetnarskiego. Nie była to jedyna zła wiadomość dla gospodarzy. Kilka minut później boisko musiał opuścić Paweł Oleksy, którego wyeliminowała kontuzja. Ruch nie podniósł się po dwóch stratach, nie stworzył żadnej groźnej sytuacji pod bramką Grzegorza Sandomierskiego.
Piast Gliwice – Pogoń Szczecin (Zivec 9, Nespor 35 – Dwaliszwili 15)
Poprzedni mecz obu drużyn skończył się bezbramkowym remisem. Piast przed meczem trafić 3 punkty do Legii, teraz z przewagi klubu z Łazienkowskiej nic nie zostało. Po bardzo dobrym początku gospodarze wyszli na prowadzenie. Marcin Pietrowski zagrał prostopadłą piłkę do Sasy Ziveca, który huknął nie do obrony. Portowcy wyrównali po kilku minutach za sprawą Władimira Dwaliszwilego. Gruzin uderzył technicznie zza pola karnego, Jakub Szmatuła nawet nie drgnął i musiał wyciągać piłkę z siatki. Na kolejną bramkę swoich ulubieńców kibice w Gliwicach nie  musieli długo czekać. Patrik Mraz świetnie dograł z rzutu wolnego, Martin Nespor musiał tylko dostawić nogę. Więcej bramek w tym spotkaniu nie padło i Piast zrównał się punktami z Legią. Do końca sezonu zostały tylko trzy kolejki, więc walka o mistrzostwo Polski będzie ciekawa do ostatnich momentów.
ŹRÓDŁO : http://naafere.pl/ekstraklasa-podsumowanie-34-kolejki-grupa-mistrzowska/

Historia EURO - Jugosławia 1976

Cztery mecze - cztery dogrywki, po raz pierwszy rzuty karne w finałach Mistrzostw Europy i legendarny lob Panenki - oto historia Mistrzostw Europy Jugosławia 1976.

ORGANIZACJA
Piąty turniej o Mistrzostwo Europy zorganizowała Jugosławia, srebrny medalista PEN z 1960 i 1968 roku. Półfinały, mecz o trzecie miejsce i finał rozegrano na dwóch stadionach - w Belgradzie i Zagrzebiu. Turniej piłkarski był w Jugosławii organizowany po raz pierwszy. Kolejną dużą imprezą sportową rozgrywaną w tym kraju były Zimowe Igrzyska Olimpijskie z 1984 roku.

ACH, CI HOLENDRZY
Polacy trafili do bardzo trudnej grupy, z wicemistrzami świata Holendrami, Włochami i Finlandią. Pierwszy mecz po udanych dla naszej reprezentacji Mistrzostwach Świata graliśmy z najsłabszymi w grupie Finami. Szybko, bo już w trzeciej minucie straciliśmy bramkę, ale odpowiedzieliśmy trafieniami Szarmacha i Laty. W rewanżu na Stadionie Warty w Poznaniu wygraliśmy 3-0. Kolejny rywal - Włosi, to już zupełnie inny, trudniejszy przeciwnik. W obydwu spotkaniach z tym rywalem padły bezbramkowe remisy. Chyba najlepszy mecz w wykonaniu biało - czerwonych odbył się 10 września 1975 roku na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Na oczach ponad 70 tysięcy kibiców pokonaliśmy wicemistrzów świata Holendrów aż 4-1, a mogliśmy strzelić im jeszcze więcej bramek. Niestety w rewanżu przegraliśmy 0-3, i z jedną porażką nie udało się awansować do ćwierćfinałów EURO. Naszą grupę wygrali Holendrzy, choć mieli tyle samo punktów, co my. O awansie zadecydował lepszy bilans bramkowy. Później Pomarańczowi pokonali w dwumeczu Belgię aż 7-1 i było wiadome, że zagrają o Puchar Delauneya.
Jak w każdych eliminacjach nie obyło się bez niespodzianek. Z grupy nie wyszli Anglicy. W turnieju zabrakło też Francuzów, Portugalczyków, DDR, Szwedów.

DALSZA CZĘŚĆ TUTAJ

Historia EURO - Belgia 1972

Po raz pierwszy w meczu o punkty stają na naszej drodze Niemcy, początek ery Górskiego, pech gospodarzy i dominacja piłkarzy Helmuta Schona – oto historia Mistrzostw Europy 1972.

ORGANIZACJA
Znowu turniej finałowy składał się tylko z czterech drużyn, znowu rozegrano cztery mecze- dwa półfinały, mecz o brąz i o złoto. Tym razem organizację turnieju przyznano Belgii, której miał to być debiut w roli gospodarza piłkarskich rozgrywek rangi europejskiej. 28 lat później razem z Holendrami zorganizowali wspólnie EURO 2000. Finały rozegrano nie na dwóch, tylko na czterech stadionach. Co ciekawe, każdy mecz odbył się na innym boisku. Ani wcześniej, ani później taka sytuacja nie miała miejsce.
PIERWSZY RAZ W MECZU O PUNKTY GRAMY Z NIEMCAMI

W eliminacjach, które trwały od października 1970 do maja 1972 wzięły udział 32 drużyny. Polacy trafili do grupy ósmej, z Albanią, Turcją i RFN. Zaczęło się od wygranej 3-0 z Albanią na Stadionie Śląskim. Był to ostatni mecz pod wodzą Ryszarda Koncewicza. W 1971 zaczęła się era Kazimierza Górskiego, największego trenera w historii polskiej piłki. Niestety początek miał nieudany, bo z Tirany wywieźliśmy tylko punkt po remisie 1-1. Potem hat-trick Lubańskiego i pogrom Turków 5:1, debiut Tomaszewskiego z RFN i obwinienie go za stracone bramki (1-3), zatrzymanie Niemców przez Szeję (0-0). Na koniec upokarzająca porażka z Turcją 0-1. Zachodnie Niemcy wygrały grupę, awansowały do ćwierćfinału, pokonały Anglię i podopieczni Helmuta Schona awansowali do turnieju finałowego.
Nie mogło obejść się w tych eliminacjach bez niespodzianki. Mistrzowie Europy, a zarazem wicemistrzowie świata, czyli Włosi wygrali grupę z Austrią, Szwecją i Irlandią. W ćwierćfinale również byli faworytami z Belgią. Na San Siro bramki nie padły, natomiast w Brukseli gospodarze wygrali 2-1 i podobnie jak Niemcy wywalczyli po raz pierwszy w historii awans na Mistrzostwa Europy.

DALSZA CZĘŚĆ TUTAJ

Historia EURO - Włochy 1968

Mało bramek, moneta decydująca o awansie do finału, nieuczciwy sędzia – oto Puchar Narodów Europy 1968. Zapraszam do przeczytania trzeciej części serii o historii Mistrzostw Europy.

ORGANIZACJA
Organizację turnieju przyznano Włochom, którzy 34 lata wcześniej zorganizowali Mistrzostwa Świata i… też zdobyli tytuł u siebie. Nie na dwóch, tak jak na poprzednich turniejach, tylko na trzech stadionach rozegrano finały rozgrywek o Puchar Delauneya. Były to stadiony we Florencji, Neapolu i Rzymie. W tym gronie nie było słynnego San Siro, na którym trzy lata wcześniej Inter zdobył Puchar Europy.
PIERWSZE ZWYCIĘSTWO I ZNOWU BRAK AWANSU
Do turnieju zgłosiło się aż 31 drużyn, wśród nich nie mogło zabraknąć Polaków. Trafiliśmy do grupy z Luksemburgiem (który cztery lata wcześniej poradził sobie z Holandią), Francją i Belgią. Na pierwsze zwycięstwo w eliminacjach czekaliśmy do 2 października 1966 roku, gdy pokonaliśmy Luksemburg aż 4:0. Niecały miesiąc później na Parc de Princes ulegliśmy Francuzom 1-2. Rok 1967 rozpoczęliśmy od remisu z Luksemburgiem, aby go skończyć hat-trickiem Janusza Żmijewskiego i pokonaniem Belgii (i to w Brukseli) 4-2. Szanse na awans straciliśmy w wyniku porażki z późniejszym zwycięzcą grupy, czyli Francuzami, którzy awansowali do ćwierćfinału i ulegli w dwumeczu Jugosławii aż 2-6.
Na pewno niespodzianką była nieobecność w najlepszej ósemce Europy finalistów Mundialu 1966 – czyli RFN. W grupie okazali się gorsi od Plavich. Awansowaliby do ćwierćfinału, gdyby pokonali Albanię, ale w Tiranie bramki nie padły. Eliminacje były również nieudane dla Portugalii, brązowego medalisty MŚ. Ale za to po raz pierwszy o Puchar Delauneya będą rywalizować Mistrzowie Świata Anglicy oraz Włosi.

DALSZA CZĘŚĆ TUTAJ

Historia EURO - Hiszpania 1964

W poniedziałek ukazała się pierwsza część serii Historia EURO, dzisiaj zapraszamy do zapoznania się z historią turnieju zorganizowanego w 1964 roku w Hiszpanii.
ORGANIZACJA TURNIEJU
Drugi Turniej Pucharu Narodów Europy zorganizowała Hiszpania, która zdobyła swój pierwszy tytuł Mistrza Europy. Jeszcze przed mistrzostwami (w przypadku awansu) mieli zapewnioną organizację turnieju. Mistrzostwo Hiszpanie mogli zdobyć już 4 lata wcześniej, ale generał Franco zabronił swoim piłkarzom wyjazdu do ZSRR, które zdobyło tytuł. Podobnie jak we Francji do rozegrania spotkań były potrzebne 2 stadiony, wybór padł na madryckie Santiago Bernabeu i barcelońskie Camp Nou.
UPOKORZENIA W ELIMINACJACH
Na drodze awansu Polaków na turniej stanęła Irlandia Północna. Na pewno był to mniej wymagający rywal niż 4 lata wcześniej piłkarze la Furia Roja. Pierwszym ciosem dla biało-czerwonych była kontuzja lidera naszego ataku – Ernesta Pohla. Kibice zaczęli wątpić w zwycięstwo swoich ulubieńców, ich przewidywania się sprawdziły. Na Stadionie Śląskim na oczach 315000 widzów doznaliśmy bolesnej porażki 0:2. Za stratę pierwszej bramki obarczono bramkarza Edwarda Szymkowiaka i obrońcę Stanisława Oślizło. Wina za bramkę drugą spadła tylko na golkipera. Przed rewanżem rozegranym w Belfaście mało kto wierzył w odrobienie strat, i słusznie. Na wyjeździe mecz wyglądał jeszcze gorzej niż w Chorzowie, Przegląd Sportowy napisał:
„Pachniało to delikatnie prowincją, jeżeli już nie kompromitującym brakiem umiejętności.”
Gdybyśmy nie ulegli Wyspiarzom w kolejnej rundzie trafilibyśmy na… Hiszpanię! Podopieczni Jose Villalongi poradzili sobie najpierw z Rumunią, potem z dwiema reprezentacjami Irlandii i awansowali do finałów.
Największą niespodzianką eliminacji było zajście aż do ćwierćfinału reprezentacji Luksemburga. Piłkarze z tego małego księstwa nigdy nie byli potęgą na skalę Europy, ale mimo tego potrafili poradzić sobie z Holendrami. Finaliści PEN, Duńczycy też mieli z nimi nie lada problemy, a do zwycięzcy dwumeczu trzeba było dodatkowego spotkania, w którym Duńczycy wygrali 1:0 po bramce Ole Madsena, który zdobył wszystkie z 6 bramek w spotkań z Luksemburgiem.

DALSZA CZĘŚĆ TUTAJ