Mało bramek, moneta decydująca o awansie do finału, nieuczciwy
sędzia – oto Puchar Narodów Europy 1968. Zapraszam do przeczytania
trzeciej części serii o historii Mistrzostw Europy.
ORGANIZACJA
Organizację turnieju przyznano Włochom, którzy 34 lata wcześniej
zorganizowali Mistrzostwa Świata i… też zdobyli tytuł u siebie. Nie na
dwóch, tak jak na poprzednich turniejach, tylko na trzech stadionach
rozegrano finały rozgrywek o Puchar Delauneya. Były to stadiony we
Florencji, Neapolu i Rzymie. W tym gronie nie było słynnego San Siro, na
którym trzy lata wcześniej Inter zdobył Puchar Europy.
PIERWSZE ZWYCIĘSTWO I ZNOWU BRAK AWANSU
Do turnieju zgłosiło się aż 31 drużyn, wśród nich nie mogło zabraknąć
Polaków. Trafiliśmy do grupy z Luksemburgiem (który cztery lata
wcześniej poradził sobie z Holandią), Francją i Belgią. Na pierwsze
zwycięstwo w eliminacjach czekaliśmy do 2 października 1966 roku, gdy
pokonaliśmy Luksemburg aż 4:0. Niecały miesiąc później na Parc de
Princes ulegliśmy Francuzom 1-2. Rok 1967 rozpoczęliśmy od remisu z
Luksemburgiem, aby go skończyć hat-trickiem Janusza Żmijewskiego i
pokonaniem Belgii (i to w Brukseli) 4-2. Szanse na awans straciliśmy w
wyniku porażki z późniejszym zwycięzcą grupy, czyli Francuzami, którzy
awansowali do ćwierćfinału i ulegli w dwumeczu Jugosławii aż 2-6.
Na pewno niespodzianką była nieobecność w najlepszej ósemce Europy
finalistów Mundialu 1966 – czyli RFN. W grupie okazali się gorsi od
Plavich. Awansowaliby do ćwierćfinału, gdyby pokonali Albanię, ale w
Tiranie bramki nie padły. Eliminacje były również nieudane dla
Portugalii, brązowego medalisty MŚ. Ale za to po raz pierwszy o Puchar
Delauneya będą rywalizować Mistrzowie Świata Anglicy oraz Włosi.
DALSZA CZĘŚĆ TUTAJ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz